Biegłam przez las. Jak zwykle poszukiwałam miejsca na następny nocleg. Ta samotna wędrówka powoli mnie dobijała. Nagle przede mną zobaczyłam kłusującą klacz. W pierwszej chwili chciałam się schować, żeby uniknąć niechcianych nieprzyjemności, ale tym razem miałam przeczucie, że nic takiego się nie stanie. Podbiegłam do niej i zaczęłam:
-Cześć! Nazywam się Luna. Należysz do jakiegoś stada?
-Jestem Shantine. Tak, a co chciałabyś dołączyć- spytała nieco zdezorientowana.
-Tak! Wiesz jak trudno jest błąkać się samemu po świecie...?
-Oj, uwierz mi, wiem coś o tym.-odpowiedziała.
-A gdzie są wszyscy? Dużo was tu jest?
-W sumie, to powinni gdzieś tu być... no nie wiem... nie mogę siebie zobaczyć, więc nie jestem pewna, czy poznasz resztę- powiedziała z przekąsem.
-A... Szkoda. Lubię mieć towarzystwo.
-Ale w końcu od czegoś trzeba zacząć no nie?-powiedziała i ruszyłyśmy na polanę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz